Uff… nawet nie wiecie jak ciężko dostać dobrego pączka. A jaki to jest „dobry” pączek? Po pierwsze niezbyt duży, taki na trzy kęsy. Ciasto puszyste, wilgotne, delikatne. Koniecznie z marmoladą, niekoniecznie z róży 🙂 Polany cieniutko przezroczystym lukrem lub posypany cukrem pudrem. Proste, prawda?
Tymczasem w cukierniach znajduję cały arsenał ogromnych pączków z nadzieniem krówkowym, bitą śmietaną, budyniem, ajerkoniakiem (!), polanych kleistą mazią lukrową lub czekoladową. Chociaż widzę, że te z marmoladą znikają z półek najszybciej. Czyli jest jeszcze nadzieja, szkoda tylko że wszystkie takie wielkie. Szukam się więc dalej, nastawiona psychicznie na długi spacer w poszukiwaniu pączka idealnego.
I oto są… nieduże, za to z dużą ilością marmolady – a w kolejce przede mną tylko jedna osoba 🙂 Kupuję pięć i w drodze powrotnej pewnie trzymam swoją zdobycz! Jestem z siebie dumna 🙂
ps. Wiem wiem, nie powinnam marudzić na kupne pączki, tylko dziarsko zakasać rękawy i zabrać się za smażenie 🙂 Jednak przy oszałamiającej ilości pięciu pączków, zwyczajnie mi się nie chce 🙂
A Wy lubicie nowinki czy wolicie tradycyjne pączki z marmoladą?
Dodaj komentarz